[PL] Pięć tysięcy punktów {Achievement unlocked}

Ostatnio niewiele piszę. Nie oznacza to, że zawieszam bloga czy cokolwiek w tym kierunku. Sierpień to był u mnie okres urlopowy, a teraz po wakacjach de facto zaczał się dla mnie naprawdę ten nowy rok finansowy (FY09).

Jedyne na to potrafiłem znaleźć czas teraz to przekazanie wam wydaje mi się co istotniejszych niusów jakie do mnie dotarły.

Poza oczywiście pracą, pracą, pracą (tak wiem, jestem trochę pracoholikiem :>) trzeba mieć też czas na życie. No i mamy sprężenie zwrotne i niewiele postów od w zasadzie końca lipca.

Życie, życiem, a ja wczoraj dając sobie odrobinę wytchnienia postanowiłem odkurzyć parę pudełek z grami na Xbox'a i pograłem sobie to w to, to w tamto.

image

Co zauważyłem podczas grania? Nagle stuknęło mi równiutkie 5000 GS (Gamerscore). Niby żaden wynik, najwięksi maniacy elektronicznej rozrywki mają ponad 300 tysięcy punktów (źródło: https://www.mygamercard.net/leaderboard.php).
W Polsce z tego co zobaczyłem to najwięcej niejaki juve26 i punktów bagatela ~125 tysięcy. Tak jak mówię, moje skromne 5000 pokazuje, że chyba już jestem raczej okazjonalnym graczem niżeli bym miał zrywać sobie ścięgna w Halo.

Dlaczego o tym więc piszę? Ponieważ spełniły się pewne założenia, które może nie tyle jako cel co pewna hipoteza. Jak kupowałem Xbox'a i patrzyłem po znajomych, którzy go już posiadali to od razu zwróciłem uwagę na ten nieszczęsny GS. Jest to bowiem cecha Xbox Live, moim zdaniem w miarę genialna aby jeszcze bardziej przykuć Bogu ducha nieświadomych graczy do częstszego grania, dłuższego grania, powtarzania tego samego tytułu wiele razy na różnych poziomach trudności, słowem przedłużania żywotu gier.

Lubię grać w gry komputerowe, natomiast mam na to coraz mniej czasu i tak jak go kupowałem i rozmawiałem ze znajomymi to sobie tak luźno stwierdziłem, że z taka dyspozycyjnością jaką większość z nas ma to nie da się zrobić rocznie więcej niż 5000-6000 punktów w XBL. Jeśli ktoś zrobi więcej to może oznaczać, że ma dużo mniej czasu na inne rzeczy prywatnie albo generalnie zabija sobie wiele aktywności "bo musi zagrać w kolejnego hiciora".

Tak po roku posiadania Xbox'a (w październiku skoczy, więc w ten pułap 5-6 tysięcy się ciągle chyba będę łapał) muszę stwierdzić, że trochę w tym prawdy jest (z autopsji), aczkolwiek z małą korektą. Ten rok dla Xbox'a był bardzo urodzajny i można było sobie zagrać w wiele bardzo ciekawych pozycji.
Limitem poza czasem może tutaj oczywiście być portfel i budżet domowy, na ratunek zaś z drugiej strony przychodził słaby dolar i inne waluty oraz takie dobrodziejstwa jak ebay.com, kangury (dvdcrave.com) czy play-asia.com. Można sobie jakoś poradzić. :) Więc ta korekta u mnie polega głównie na tym, że jak się pojawił wysyp to potrafiłem zniknąć na 50-60h gameplaya bo chciałem zobaczyć co jest na finiszu.

Ostatnio takim tytułem było GTA4. Wpadłem jak śliwka w kompot. Wcześniej Bioshock.. Generalnie w ciągu tego roku zagrałem w parę takich tytułów, które coraz ciężej mi klasyfikować jako gry komputerowe same w sobie co raczej ogólnie pop-kulturową rozrywkę porównywalna do obejrzenia dobrego serialu TV czy wycieczki do kina na Batman: Mroczny Rycerz czy przeczytania jakiejś beletrystyki od deski do deski, a później dumanie nad nią parę godzin z wrażenia z ciężką potrzebą podyskutowania sobie na ten temat.

Tak się w ramach podsumowania zastanawiam. Za rok stuknie mi 30stka. Niby świadomy jestem, że gry komputerowe teraz targetowane są na 25-35 lat w większości (dorosły, młody człowiek, zarabiający, którego samemu stać na zabawki), natomiast ciekaw jestem czy mimo wszystko kiedyś z tego hobby wyrosnę :)

Technorati Tagi: Polish posts,babbling,gaming,xbox 360