[PL] Złote czasy co dekadę?

Przeglądałem ostatnio Joel on Software i znalazłem poniższy wpis:

https://www.joelonsoftware.com/items/2008/01/08.html 

Zatytułowany Undergraduate Programming (w luźnym tłumaczeniu absolwenckie programowanie).

Zaciekawił mnie z dwóch powodów. Po pierwsze przypomniał mi o istnieniu czasopisma Crosstalk, które kiedyś lat temu ponad 5 odkryłem w niezbadanych kresach internetu, a potem zwyczajnie zapomniałem.
Nie mogłem go potem znaleźć. Moja zawodna pamięć jedyne co bezskutecznie potrafiła wpisać do wyszukiwarki to "Departament of Defense software engineering magazine".
W miarę trafne podsumowanie tej pozycji, jednak wyszukiwarki poległy. Teraz mam brakujące ogniwo - nazwę magazynu i odświeżoną listę ulubionych.

Nie o tym jednak chciałem pisać.
Problem, który namierzył Joel i który jest szerzej opisany w Crosstalku, to znamiona czasów jak widać bardzo globalne - brak kadr, brak programistów na rynku.

Perspektywa tam opisana jest ściśle amerykańska, ale tak przekładając to trochę na nasze pokusiłem się o chwilkę refleksji i doszło do mnie, że to co teraz przerabiamy chyba już było.
Zebrałem myśli z własnych doświadczeń z tych lepszych i gorszych czasów w swojej karierze zawodowej i powstało takie podsumowanie:
* Koniec lat 90tych. Mój początek.
Czasy, które zwykłem nazywać Złotymi. Miałem 19 lat, zero doświadczenia zawodowego, pasji za to po same chmury. Zamarzyłem sobie, że wyjade z rodzinnego miasta i będę samodzielny. Plan się udał w 2 tygodnie bez jakichkolwiek ciężkich negocjacji i wyzwań.
Do tej pory śmiać mi się chcę jak wspominam swoją pierwszą rozmowę kwalifikacyjną z prezesem Quantum software - Tomkiem Hatalą. Mam nadzieję, że go przekonałem czymś bardziej wiarygodnym niż stwierdzeniem, że "jestem programistą z duszy, mogę się mierzyć z każdym magistrem jakiego mi wystawi jeśli przeszkadza mu to, że nie mam żadnego dyplomu". Jeśli nie, to tylko pokazuje jak bardzo pod ścianą były wtedy firmy, gdy zapełniały wolne wakaty.
Nie chcę aby to zabrzmiało zbyt wulgarnie, ale wtedy to chyba pracy w zawodzie nie mogły znaleźć osoby, które poszły na studia informatyczne tylko dlatego, że usłyszały, że to fajny zawód, gdzie łatwo o pracę i rozsądne pieniądze, kropka i koniec wiedzy merytorycznej.
* Szczytowy moment Złotych Czasów - Bańka Web i jej późniejsze odpryski.
Dotarła jakoś tak szybko po tym, jak przestałem się czuć w biurze jako totalny nowiciusz. Coraz bardziej zaczynałem czuć wiatr we włosach i moc w programistycznych palcach.
Wtedy na rynku pojawiało się dużo ciekawych inwestycji i firm zachłyśniętych WWW. Zachłyśnięcie tym tematem wśród deweloperów jeszcze bardziej podkręciło rotację na rynku pracy. Pojawiały się duże firmy informatyczne z zza granicy, które wysysały pracowników z firm lokalnych (jak BOT w Krakowie).
Niestety te firmy jak się szybko pojawiły tak znikały. Z rodzimych pomysłów Web'owych do tych czasów niewiele przetrwało i euforia przeradzała się w rozpacz. Wtedy w 2001 roku po raz pierwszy w swoim młodym życiu doświadczyłem smaku bezrobocia. Jak do tej pory jedyna u mnie 2 miesięczna przerwa w pracy zawodowej nastąpiła właśnie wtedy.
* Odbijanie się. Od dołu czyli z mojej indywidualnej perspektywy to było:
(1) Odrobienie pracy domowej, którą podsumowałem - nigdy więcej nie będę pracował w projekcie mającym cokolwiek wspólnego z  WWW.
(2) Powrót do korzenii, czyli tego gdzie czułem się najmocniejszy - wtedy to były systemy magazynowe i trochę większe bazy danych niż te na potrzeby sklepu internetowego
(3) Założenie, że w każdym momencie muszę śledzić zmiany i cały czas szukać dla siebie dziedziny, gdzie będę na tyle unikalny, że nigdy mnie więcej takie tąpnięcie strasznie nie dotknie. 

Wtedy uznałem, że uczelnie wyrzucają na rynek niezliczone ilości absolwentów informatyki, z których każdy potencjalnie może być programistą. Bałem się, że mimo całej swojej kreatywności, zapału i pasji oraz coraz większego doświadczenia, kiedyś siłą rzeczy po pierwsze musi dla mnie braknąć miejsca, po drugie zapewne kiedyś dojdę do wniosku, że ileż w życiu można programować. Wtedy żartobliwie podsumowałem, że na programowaniu jak na razie dorobiłem się tylko wady wzroku :)

Ewolucja chwilkę trwała i przeszła przez fazę wdrożeniowca, konsultanta ERP, a teraz ten swój ewangelizm, który jednym zdaniem mógłbym nazwać technical pre-sales.

Jak tak sobie podsumowałem droga wydaje mi się ciekawa i abstrahując ode mnie samego zamknąłbym to jednym cyklem, który teraz ponownie wraca do etapu Złotych Czasów.

Wymiana pokoleń w branży już chyba nastąpiła. Tak jak rozmawiam z kolegami, którzy w podobnym momencie zaczynali i mają już te bliżej niż dalej 10lat doświadczenia w branży, to mają podobną historię do opowiedzenia. W programowaniu w jakiejkolwiek czystej formie pozostali tylko Ci, którym życie podarowało ciekawe wyzwanie już w roli projektanta, analityka czy architekta. Jest też nieliczna grupa Guru, którzy pracują w swojej wąskiej specjalności jako ninja-nie-do-zastąpienia. Też fajnie, aczkolwiek tutaj zawsze powtarzam buddyjską przestrogę, że komfort zabija umysł - ja przynajmniej zawsze biorę poprawkę na to, że jak mi jest za dobrze, to oznacza, że za moment nie będzie już tak różowo.
Gro jednak moich znajomych z podobnym stażem albo zafascynowało się tym jak wygląda proces tworzenia (poza samym tworzeniem) i są kierownikami zespołów czy projektów. Albo mój wariant - zafascynowało nas jak wygląda biznes wokół tego co kiedyś tworzyliśmy.

Tak czy siak miejsca dla programistów znowu nie brakuje. Gospodarka dmie ostro w żagle polskim firmom. Unia Europejska otwiera nam rynki pracy kraj po kraju. Gdzieś przeczytałem, że Kanada zwolniła Czechów i Łotyszy z potrzeby wizy na wjeździe do swojego kraju. Od tamtej pory coraz częściej słyszę plotki, że w najbliższym czasie ma to samo zrobić wobec Polski i Węgier. Ciekawe czasy dla pełnych zapału pasjonatów klawiatury QUERTY i znów chyba muszę stwierdzić, że w tym momencie jeśli ktoś nie umie sobie znaleźć pracy w zawodzie to tylko dowód, że pomylił zawody.

Zastanawia mnie tylko czy Web w wersji 2.0 nie przyklapnie sobie trochę (podobnie jak kiedyś). Wszelkie znaki wskazują, że trochę lekcji zostało odrobionych, aczkolwiek aktualne szaleństwo wielu zastanawia raczej sceptycznie. Podobieństw widzę więcej: Zamiast BOT'a w Krakowie pojawił się Google i IBM, który raczej nie zniknie tak szybko jak firma z poprzedniego cyklu.

Prędzej czy później napewno jakaś stabilizacja nastąpi i póki jest jak jest to co napewno bym zrobił gdybym szukał pracy jako deweloper, to najpierw ostro negocjował w kraju zanim rozpatrzyłbym decyzję o wyjeździe. Czasy są takie, że dużo firm naprawdę stoi pod murem i wypatruje magików od klawiatury. Wychodzi na to, że cykl Złotych Czasów mamy co dekadę.

Technorati Tagi: Polish Posts,babbling,coding