[PL] Wesołe jest życie.. informatyka :)

Chwilkę mnie w kraju nie było, generalnie miałem małą przerwę w swoim życiu prywatnym i w końcu w ten weekend znalazłem czas aby się spotkać ze swoimi znajomymi. Oczywiście większość moich kumpli to informatycy w tej czy innej konfiguracji.

Tak sobie powspominaliśmy w tle zabawne anedgotki z naszego życia zawodowego, tak zwane przygody :) Aby nie eksponować ciekawych sytuacji, które nie są moje, przypomniały mi sie dwie zabawne sytuacje z mojego własnego życia z czasów jeszcze sprzed Microsoftu.

Pierwsza, dawno temu jak pracowałem jako programista tworzący system do zarządzania dealerstwami samochodowymi. Mieliśmy pierwsze wdrożenie, bardziej takie pół-wewnętrzne bo się rozgrywało pomiędzy spółkami w grupie. Projekt był na bardzo niedojrzałym etapie - trudno by mi go było nazwać nawet betą - ale chcieliśmy mieć pierwszy feedback od strony "klienta" więc poszła decyzja, że pilotażowo wdrażamy te moduły, które mamy.

Oczywiście pojawiło się dużo problemów. W krytycznych momentach jeden kompletny build systemu na dzień to była dla nas norma na przestrzeni jednego tygodnia. Teraz jak na to patrzę mająć w głowie magiczne słowo - proces - to wiele rzeczy kategorycznie nie dopuściłbym do działania, ale z perspektywy tamtych czasów usprawiedliwiam się tak - uczyliśmy się :)

Serwis samochodowy był jednym z wdrażanych modułów - byliśmy na terenie salonu samochodowego, dwie ściany od serwisantów przyjmujących zlecenia. Zawsze jeden na patrolu, aby po pierwsze uczyć ich systemu jak się zatną (unikanie niepotrzebnych przestojów), po drugie jak się pojawia jakiś błąd to, aby nasz człowiek meldował do zespołu co się dzieję możliwie z pierwszej ręki i reszta reagowała na problem.

Brzmi abstrakcyjnie prawda? To jest jeden z tych przykładów, dla których często powtarzam, że po pierwsze(!!!) w projektach należy unikać partyzantki. W jednym z takich krytycznych dni, gdzie przekompilowaliśmy system i serwisanci mieli 30 minutowe przerwy (i zniecierpliwionych klientów w kolejce) frustracja sięgała zenitu i dostaliśmy od naszych kolegów mocnego łupnia przy każdej tylko okazji.

W każdej chwili przerwy wyżywali się na nas za to, że system nie działa powodując u nas dodatkowy stres i podatność na generowanie błędów (dlaczego u diaska ktoś podjął wtedy decyzję z tym pilotem, coraz bardziej nie rozumiem).
Jeden z takich trudnych dialogów jakie wtedy miałem, kiedy już do wszystkiego łapałem nazwijmy to ładnie dystans wyglądał mniej więcej tak:
-"Kurcze chłopaki, jakbyśmy tak naprawiali samochody jak wy tworzycie ten system, to nikt by do nas nie przychodził. To trochę wygląda tak jakby do nas przyszedł klient z rozwalonym silnikiem a my mu naprawiamy skrzynię biegów i każemy wyjechać z samochodu bez sprawdznia czy w ogóle wszystke śrubki są dokręcone".

Pretensja słuszna ale nasza (z tamtego zespołu) odpowiedź była taka:
-"No tak, ale jeśli byśmy mieli naszą sytuację w pełni odwzorować do kontekstu naprawy samochodów, to wyglądało by to trochę inaczej: Przyjmujecie zlecenie samochodu z rozwalonym silnikiem. Ładnie się uśmiechacie. gwiżdzecie na 3 mechaników i pokazujecie im samochód. Otwieracie maskę. Mechanicy wskakują pod maskę, klapa się zatrzaskuje i każecie kierowcy odjeżdzać. Następnie utwierdzacie klienta w przekonaniu, że wszystko jest okay i nawet przy prędkości 100km/h Ci mechanicy rozwiążą każdy problem na bieżąco i jeszcze zrobią mały tuning. Na fakturze dodajecie tylko informację, że jak w ciągu tygodnia problem się rozwiąże to prosicie o zwrot umytych, pachnących mechaników z pieczątką odbioru stanu samochodu na ich roboczych kombinezonach".

Pretensje się skonczyły. Pilot zresztą z lekką obsuwą ale także się udał, co było stresu to nasze, ale dzięki temu następny release był bliżej rzeczywistych potrzeb klienta. Nasz ówczesny PM chyba też odrobił na tym przykładzie solidną lekcję.
-
Bardzo lubię wspominać tę sytuację z dwóch powodów: to ciągle dobra przypominajka, że proces w pracy jest ważny. Drugi powód to przypomnienie jak często wciąż występuje duża rozbieżność jeśli chodzi o oczekiwania obustronne w relacji klient-dostawca.

A jak u was? Jakieś ciekawe sytuacje, którymi chcecie się podzielić? Zapraszam!

[Drugą anegdotkę napiszę za jakiś czas - w końcu trzeba też trochę popracować :)]

Technorati Tagi: Polish Posts , babbling , IT urban stories